Stefan Kossecki stracił prawą rękę na froncie I wojny światowej, biorąc udział w bitwie pod Kirlibabą w 1915 r. Nie załamał się jednak, pokonał kalectwo, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej, szkolił przyszłych oficerów, dowodził w kampanii wrześniowej, m.in. w bitwie pod pobliskimi Łętownicą i Andrzejewem, po czym znalazł się w niewoli niemieckiej. Następnie jako jeniec wojenny Związku Sowieckiego zginął, zamordowany jak tysiące innych, gdzieś na nieludzkiej ziemi.
Mimo tragicznego końca i fizycznej niesprawności, miał udane życie. Zrobił karierę w wojsku, założył rodzinę, został ojcem – i żyłby długo i szczęśliwie, gdyby nie wojna. Kolejna, Wielka Wojna w jego życiu.
Akcja filmu „Żelazny oficer” rozpoczyna się wiosną 1940 r. na posterunku granicznym od spotkania płk Kosseckiego z funkcjonariuszem sowieckiego aparatu bezpieczeństwa. Oficer NKWD poleca odesłać Polaka do więzienia w pobliskim Brześciu. Tam rozpoczynają się rozmowy między dwoma mężczyznami, które przerywa decyzja władz sowieckich o wysłaniu polskich oficerów do obozu na północy ZSRR.
Kolejne rozmowy prowadzone są w pociągu przemierzającego bezkresne przestrzenie Związku Sowieckiego. Ich spotkania będą raczej niedopowiedzeniami niż rozmowami, gdyż żaden z nich nie otworzy się przed drugim. To, co mieliby sobie do opowiedzenia, widzimy w retrospekcjach, będących projekcjami ich wspomnień, snutych w myślach. Prowadzą one widza przez przepych kresowych balów, okopy I wojny światowej, rewolucję w Odessie i życie oficerskie międzywojennej Polski.
- Film ten ma opowiadać nie tylko o zasłużonym oficerze polskiego wojska, ale również o patriotyzmie, heroizmie oraz zmaganiu się z własnymi niedoskonałościami. Nawiązywałby również do wydarzeń, które rozgrywały się na Ziemi Łomżyńskiej, stając się lekcją historii o naszym regionie i jego promocją – powiedział prezydent Mariusz Chrzanowski, który realizację filmu zamierza objąć honorowym patronatem.
tekst: Łukasz Chechłowski