- Nie ukrywam, iż planowałem troszkę lepiej przygotować się do startu w Holandii. Niedaleko domu mam park drążków oraz tory przeszkód na Wojskowej Akademii Technicznej. Niemniej wyszło jak zawsze. Trochę brak czasu, motywacji i niesprzyjająca pogoda sprawiły, że nie wykonałem planowanej ilości treningów. Jednak do Amsterdamu leciałem z bojowym nastrojem i chęcią walki o podium już w debiucie – mówi Łobodziński. – Ogólnie jestem zadowolony ze startu, ale dekoncentracja i błędy spowodowały 2-3 minuty dodatkowego biegania i wypadnięcie z podium. Cieszę się, że nie zrobiłem sobie krzywdy, gdyż w tym sporcie o chwilę nieuwagi i kontuzję nie trudno. Czuję się jedynie mocno poobijany, szczególnie kolana – komentuje swój start.
Nasz towerrunner nie dał jednak za wygraną i po trzech tygodniach postanowił ponownie wystartować w drugim biegu z serii Toughest, udając się do szwedzkiego Malmo. - Cóż, zająłem gorsze, bo ósme miejsce niż w Amsterdamie. Jestem lekko rozczarowany, gdyż liczyłem na poprawę. Ponownie proste błędy spowodowały około 2 min karnego biegania. Dodatkowo podobnie jak wcześniej wybrałem łatwiejszy tor, po którym musiałem się czołgać około 20 metrów. Najlepsi zawodnicy pokonują szybszy, trudniejszy tor i zwolnieni są z turlania pod siatką. Na chwilę obecną biorę rozbrat z biegami przeszkodowymi. Spróbowałem, przetestowałem swoje hipotezy i muszę stwierdzić, że są lepsi – dzieli się swoimi przemyśleniami po starcie w Skandynawii. - Bieganie w OCR jest ważne, ale sprawność i siła rąk również. Myślałem, że wypadnę lepiej. Nie było tragedii, ale aby wejść do europejskiej czy światowej czołówki musiałbym poświęcić dużo więcej czasu na trening siłowy i techniczny, a to mogłoby się odbić kosztem dyspozycji na schodach – podsumowuje.
W najbliższym czasie łomżyńskiego zawodnika czekają starty w jego koronnej dyscyplinie. Już w najbliższą sobotę 13 maja pobiegnie po schodach w Benidormie, później czekają go kolejne starty – 18 maja w Paryżu oraz dwa dni później MP w bieganiu po schodach we wrocławskim Sky Tower.