Sala wypełniona była po brzegi publicznością, która posłusznie przestrzegała zaleceń jednego z młodszych panów, twierdzącego, że "Nie śmiać się tu, to grzech". Poza trzema młodszymi panami, rozrywek dostarczały również panie. Adrianna Sokół jako łomżyńska ikona - Hanna Bielicka i wokalistki, przewrotnie opowiadające o miłości. A sposobów mówienia o tym, czarującym jak cały ten wieczór, uczuciu nie brakowało. Jedna z pań pragnęła być męczona i dręczona przez swojego wybranka, inna natomiast wymagania stawiała niżej, rozpaczając tylko, że jej ukochany "Juz kąpie się nie dla niej". Jeszcze inna próbowała namówić niesfornego Kazia na miłość i śpiewając ,"Kaziu, zakochaj się", sama stała się jego wybranką.
O miłości, choć nieco inaczej, nie bali się mówić także panowie. Inaczej, bo nie uznalibyśmy przecież postawy sugerującej dzielenie się swoją wybranką z innym, jakoby "Kochać to tylko z kolegą" i "Jeżeli kochać to tylko we dwóch", za powszechnie akceptowaną. Być może, gdyby publiczność była bardziej staromodna albo wśród widzów znalazłaby się kobieta równie zrozpaczona brakiem higieny u swojego męża, może wtedy młodsi panowie zostaliby obrzuceni pomidorami przez oburzoną widownię. Nic podobnego jednak się nie stało, co dowodzi, że łomżyńska publiczność należy do tej z poczuciem humoru i dobrze rozumiejącej magię miłości. Przymykamy więc oko na niedobrego Kazia, uśmiechamy się słysząc odpowiedź innego z panów na pełne żaru pytanie zakochanej pani: "Czy nie wystarczy ci spojrzeć w moje oczy?", mówi pewnie: "Nie, bo ci spuchły".
Uśmiechamy się, bo na koniec wszyscy razem zasypiają w magiczny sen i wspólnie otuleni delikatnym śpiewem, "Dobranoc, już czas na sen...", toną w marzeniach o tajemnicy tego niezwykłego uczucia, tej niezwykłej nocy.
tekst: Weronika Szuba
fot: Iwo Świątkowski