Klaudia Radgowska w tytułowej piosence „Kaziu zakochaj się” zmusiła frywolnego Kazia do miłości i wcale nie musiała płakać. To właśnie radość, obok miłości, stała się motywem przewodnim przedstawienia. Chyba największą zaletą klubu Carpe Diem jest ich swoboda przy tworzeniu sztuki i uśmiech nie schodzący z ich twarzy.
Nawet kiedy piękna muzyka dobiegająca z pianina spod dłoni Maestra zwalniała, a nastrój robił się bardziej ckliwy, słowa piosenek wypełniały się żalem, a na twarzy artystki malował się smutek, widz był wciąż uniesiony radością. Przecież po chwili na scenę za każdym razem wybiegał tańczący człowiek, który jakby wymazywał to uczucie straty, jakie szczerze odczuliśmy razem z artystką. Właśnie na tego człowieka ciągle czekamy i to on daje nam prawdziwe szczęście. Ktoś, kto nawet po wielkim smutku, wybiegnie w skarpetach żeby nas rozbawić i nie pozwolić zapomnieć o uśmiechu.
Ujmująca i niezwykła była humorystyczna historia „Kapturek 62” o Czerwonym Kapturku i Wilku, których wyjątkowo połączyła miłość, a nie, jak było do tej pory, nienawiść. W miłości nie chodzi przecież o robienie tego, co wypada albo co trzeba, kochajmy więc, podążając za nauką Carpe Diem nawet Wilka, który nie kojarzy nam się z niczym dobrym. Kochajmy a zostaniemy pokochani, bo wreszcie historia miłosna tych dwojga, była szczęśliwa, a Czerwony Kapturek zniknął ze sceny niesiony na rękach Wilka. Utartych norm w mówieniu o miłości unikał również Jan Rytel, który w swoim monologu zastanawiał się nad najlepszym sposobem „upolowania” drugiej połówki i mimo że publiczność zaśmiewała się z komiczności jego wywodów, nie dało się wyjść z wrażenia, że spostrzeżenia te są niezwykle trafne.
Po części wyreżyserowanej tego wieczorku przyszedł czas na część drugą-improwizowaną, każdy artysta mógł zaprezentować się we własnym repertuarze, śpiewając z kartki, tańcząc w parze z koleżanką albo debiutując w roli piosenkarza. Wydaje mi się, że to właśnie wtedy widać było cały urok tego klubu, ludzi, którzy przede wszystkim cieszą się tym, co robią, którzy kochają i miłością się dzielą. Prezentując swoje starania na scenie, otwierają się i zapraszają do środka. A podążając za słowami Katarzyny Kuklińskiej „miłość trzeba brać, rwać, za nią gnać, ale nie od niej uciekać”, gońmy tę miłość i się nią dzielmy.
Weronika Szuba